O zorze wciaz plakalem, gdy dale wygasaly,
Gdy zascielila sobie rosista posciel noc,
Gdy z szeptem fal cierpienia odzewszad zamieraly,
I gdzies w oddali szeptal flet nad wszelka moc.
I rzekla fala do mnie: «Naprozno sie smucimy», –
Rzucajac piane z tym, odeszla w brzeg z tej gry,
A blady sierp ksiezyca swym pocalunkiem zimy
Z usmiechem sie wystudzil w przepiekne perly lzy.
I ja przynioslem ci, krolewnie jasnookiej,
Korale lez mych troski mej samotnej,
Woalke delikatna z piany morskich fal,
Lecz serce podchmielone milosci nie jest rado.
Tak zwroc za wszystko mi, co ci nie trzeba z rady,
Zwroc calus mi za calus ksiezycowych warg.