Перевод с русского на польский, русский оригинальный текст тут: http://feb-web.ru/feb/esenin/texts/es2/es2-077-.htm
Kobyle okrety
1
Jesli zawyl na gwiazde wilk,
Wiec to niebo chmurami zjedzone.
Rwane brzuchy kobyl przez krzyk,
Czarne zagle krukow przez dzwony.
Nie przesunie blekit swoj szpon
Z purgowego kaszlu i smrodu;
Oblatuje pod rzanie i dzwon
Ogrod czaszek z lesnego zlota.
Slychac, nie? Slychac stuk niby w gong?
To sie grabie zorzy po lakach.
Odcietymi wioslami rak
Wioslujecie w kraj nadchodzacych.
Plyncie, plyncie wciaz dalej i wzwyz!
Lijcie, lijcie z teczy krzyk wroni!
Wkrotce drzewo biale uroni
Mojej glowy zoltawy lisc.
2
Polu, polu, do kogo twoj mit?
Albo sni mi sie sen wesoly –
Sina jazda cwaluje snop zyt,
Wyprzedzajac lasy i siodla.
Nie, nie zyto! Cwaluje to ziab,
Okna wybite sa, drzwi sa otworem.
Nawet slonce marznie jak dab,
Ktory walach wzial dzikim naporem.
Kto to? O, Rusi. Kto jestes, ach, kto?
Czyj to jest czerpak w czadzie sniegowym?
Na drogach ustami glodnymi ssa
Skrajek zorzy psy nierasowe.
Im nie trzeba biegnac wciaz w «tam»,
Tutaj z ludzmi by lepiej sie zzyc im.
Bog dzieciecia wilczyce dal,
Czlowiek zjadl dzieciecia wilczycy.
3
Wiec o kim moja piesn znowu leci
W tym smiertelnym galopie roku?
Patrzcie: u kobiet trzecie
Wykluwa sie z pepka oko.
Oto jest! Wylazl i patrzy ksiezycem,
Czy zobaczy miesisciej kosci?
Widac, w smiechym nad wlasnym licem
Spiewal piesn o kobiecym goscie.
Gdzie sa te? Gdzie ten jeden i dziesiec,
Co kaganki cyckow wciaz pala?
Jesli zyczysz, poeto, sie zenic,
Tak sie ozen na owce bez zalu.
Komunikuj wiec sloma i sierscia,
Rozgrzaj piesnia ten lepki wosk slowa.
Osypuje pazdziernik zly perstnie
Z rak brazowej brzeziny bez mowy.
4
Zwierze, zwierze, do mnie tu przyjdzcie,
W ciazy rak moich zlosc te wyplakac!
Czyz nie pora jest przestac ksiezycu
W niebie chmury chlac niby hulaka?
Siostry-suki i bracie-kobiele,
Jak i wy, jam u ludzi w wygonie.
Wiec nie trzeba mi kobyl okretow
I te zagle ich szare i wronie.
Jesli glod w moje wlosy sie wczepi
Ze zniszczonych scian zlego bycia, –
Zjem polowe mej nogi sam lepiej,
A polowe wam oddam wyssac.
Wiec nie pojde tam nigdzie z ludzmi,
Lepiej razem zdechnac tu z wami,
Niz z kochanej ziemi mej rzucic
Do blizniego wariata kamien.
5
Bede spiewal, wciaz spiewal te piesn!
Ni zajaca nie skrzywdze, ni wilka.
Jesli mozna w czyms smutek swoj niesc,
Wiec usmiechac sie mozna czyms kilka.
Wszyscy jablko nosimy radosci
I zbojecki nam bliski jest swist.
Zetnie jesien jak madry ogrodnik
Glowy mojej zoltawy lisc.
W ogrod zorzy jedyny jest pac,
Zgryzie gaje jesienny wiatr.
Wszystko poznac a nic nie wziac
Wszak poeta przyszedl w ten swiat.
Takze przyszedl calowac krow,
Sluchac sercem owsiany trzask.
Glebiej, glebiej ryj wierszy row!
Syp czeremcha slonce jak krzak!
1919 r.
Другие произведения автора:
Casanova - Казанова
Предрешенность
Опасность троллинга на литературном сайте